tak musiało być. Zawiniłem, żem się z Krakowa nie zgłosił.
Rozpłakał się Nikita. Janasz wstał co żywiej, aby tęż samą furę napowrót do Krakowa zamówić. Niechciał bawić do dnia, aby go więcej osób nie widziało i wymknął się niepostrzeżony. Nikita kilka razy narzekania poczynał, ale mówić mu nie dał. — Za karczmą ścisnęli się w milczeniu, a dworak widząc oddalające się sanki, stał długo jak wryty.
Poczciwe jego serce pojąć nie mogło tego postępowania Miecznikowstwa. Nie czekając na Kwintę i muzykę, natychmiast gdy srokacza popasł, kazał chłopcu zaprządz, zawiniątko wrzucił w nogi i do Mierzejewic powrócił.
Mejerowi tylko zapowiedział, że gdyby o Janaszu mówił, na wieki u Miecznika łaskę straci.
— Coś chłopiec przeskrobał! — rzekł żyd w duchu, ale co mnie do tego! co mnie do tego! Chcą, żeby jego nie było — niech go nie będzie.
Ruszył ramionami i swoim też milczeć kazał.
Następny dzień w Mierzejewicach, który usiłowano uczynić wesołym, nie był nim wcale. Coś ciężyło na wszystkich sercach, jakiś niepokój widać było po twarzach. We dworze, chociaż nie wiedziano nic, nocna wyprawa Nikity do miasteczka, narady długie w pokoju państwa dawały do myślenia. Tłumaczono to sobie przygotowaniami na przyjęcie gości, ale Nikita, zapytywany, milczeniem swem upartem budził podejrzenia. Z obojga państwa niespokojnych i zadumanych także się domyślano, iż coś zaszło niedobrego, co ukryć się starano.
Przed południem nadjeżdżający goście szczęściem przynieśli z sobą roztargnienie. Wesoły humor
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/333
Ta strona została uwierzytelniona.