— Pana niema w domu! niema w domu! — rzekł wkońcu zdala.
Przybyły rozśmiał się smutnie:
— Ale panie Korczak, sam-że nim jesteś.
Kożuszek się schował i znowu wyszedł. Rękę do oczów przyłożył.
— Nie mam honoru znać?
— Jakto! w Krakowieśmy się spotkali! Przypomnij pan sobie! Korczak Janasz.
— E? nie przypominam.
— U Zbylutowskich w gospodzie. Korczak stary począł głową kiwać.
— Gdzie? kiedy to było? W Krakowie?
— Ale — niedawno.... Kazałeś mi pan pisać do Macienczyna, wolałem przybyć sam.
— Kto taki? kto?
— Korczak.
— Jaki Korczak! Korczaków teraz jak grzybów narosło! Hę? gdzie stąpisz, Korczak — a mnie co do tego! mnie co do tego!
— Aleś mi pan kazał przybyć?
— Ja? śniło się? hm! ja?
— Przypomnij pan sobie.
Zamyślił się stary i ustami zaczął robić jakby co przeżuwał:
— A no? a no? Nie chciałeś waszmość mnie, kiedym ja go prosił. Przyszła koza do woza: ja waszmości teraz nie potrzebuję. Widzisz sam jaka tu nędza — hę? co?
Janasz popatrzał nań, skłonił się i już chciał odchodzić.
Stary za nim oczyma powlókł i zawołał:
— Stój waszmość — czekaj. U mnie w izbie nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/337
Ta strona została uwierzytelniona.