wiązek święty; tłumaczyli to sobie na różne sposoby dla uspokojenia sumienia, a oboje cierpieli. Jejmość udawała wesołą dla córki i dla męża, siliła się na to, a gdy została samą, wzdychała i popłakiwała.
Miecznika trudno było poznać. Z natury swej wesół, rubaszny, nawykły sobie wszystko na dobre tłumaczyć, śmiać się nawet z rzeczy, które drugich gryzły i niecierpliwiły — zrobił się teraz nadzwyczaj popędliwym i gniewnym. U tego rodzaju ludzi, żywego temperamentu, wesołość się zwykle w niecierpliwość i wybuchy żółciowe obraca. Widziała to jejmość, doznali ludzie i cicho szeptali, że Miecznikowi niewola bisurmańska zmieniła charakter.
Na Jadzię nawet, owo dziecię jedyne, pieszczone i ukochane, gniewał się czasami i gderał.
— Ale czegóż-bo waćpanna chodzisz jak ze środy na piątek i wzdychasz a zamyślasz się, mówił do niej. Na to młodość jest, żeby z sobą niosła wesele? Chcesz czego? powiedz.
— Niczego w świecie nie żądam! dobrze mi, tatku — mówiła Jadzia, ale trudno się do wesołości zmusić, taka natura moja.
— A dawniej nigdy taką nie była? zagadywał ojciec.
— Ja nie wiem.
— A ja wiem, trzeba się z tego otrząsnąć.
Dobierał zabaw i rozrywek napróżno. On i żona chodzili niepokojeni w sumieniu, patrzeli na siebie i gryźli się sobą i córką. Jednakże żadne z nich nigdy o tem rozmowy nie wszczęło; o Janaszu, jakby go na świecie nie było, milczano w domu. Zdawało się, że wszyscy sobie słowo dali, aby go nigdy nie wspominać Raz tylko Jadwisia z przypadku przy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/348
Ta strona została uwierzytelniona.