dra będzie mógł Mszę świętą odprawić, bo portatil z sobą mamy, jeśli go tu nie znajdziemy.
Wrócili więc znowu do wielkiej izby, gdzie już szybko, pod dozorem Nikity, znoszono rzeczy, tłómoki i kufry. Janasz pobiegł na dół zamek oglądać i ludźmi rozporządzić. Sieniuta też był czynny.
Dorszak jakiś czas stał niby na rozkazy wyczekując, bąkając ni to ni owo, wreszcie zobaczywszy, iż się bez niego rozporządzają i obchodzą łatwo, wybiegł gniewny. Postrzegł już był wprzódy Sieniutę między dworem, ale sobie tylko w oczy popatrzyli i Dorszak brwi ściągnął strasznie. Teraz zbiegłszy na dół, znalazł go na krzywych nogach stojącego u drzwi, jak na straży i kręcącego wąsa.
— A waszmości tu jakie licho przyniosło i po co? żeby więcej gąb do żywienia na zamku było? — krzyknął na pół żartobliwie.
— Ale tego — odchrząknął Sieniuta wcale nie zmięszany przywitaniem — nie czyni to ujmy honorowi szlacheckiemu i krwi, mosanie, Sieniutów, iż pod czas jestem we dworze JW. Miecznikowej. Ot co!
Dorszak ramionami ruszając, zbliżył mu się niemal do ucha.
— Kat cię tu wniósł! stary wygo — rzekł sierdzisto — pewnieś tam paplał.... a no.... byleś tego nie żałował...
Pogroził mu na nosie.
— Mosanie, ten — rzekł nieulękniony Sieniuta — kto ma czyste sumienie, ten się języków nie lęka, a jam nie dziecko, aby mnie kto nauki dawał.
Dorszak słuchał jednym uchem, a drugie zdawał się niespokojnie nastawiać, bo Janasz już rozkazy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.