Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

będzie wprawdzie nie piękną, ale posażną, umiejącą się prezentować z dynstynkcyą, mówiącą po francusku i... prezesównę!!!... A! gdyby ów mąż znakomity, który miał tak ciekawą z Bibikowem rozmowę...
Prezes Burski — wiedział, co Hamowski rozpowiada o ojcu narzeczonego i jego zaletach, jako doskonałego ekonoma... bo — niestety... ojciec tego hrabiego jest nawet dotąd, co najwięcej, rządcą w dobrach pana..
Toby mu wcale nie ujmowało temu Antynousowi — dodał Starża — i owszem, ale po cóż kłamie?
— Dla mnie to jest szczególniej bolesnem — przerwał Moroz — Darnocha był moim towarzyszem w uniwersytecie, pokładaliśmy na nim najpiękniejsze nadzieje, zdolności miał wielkie... a dziś to wszystko... marnieje...
— Nie — przerwał Starża — spożytkuje naukę i talent na korzyść panslawizmu, którego, zdaje się, chce zostać rycerzem i obrońcą. Jest rzeczą niewątpliwą, że hrabina mająca tyle misyj różnych ile włosów... (jeśli ma włosy), zyskała go panslawizmowi... nie mając gdzie właściwiej umieścić i... w nagrodę zapewne, myśli go ożenić bogato...
— A! i możnaż tu mieć szacunek dla świata i ludzi, w którym takie frymarki w biały dzień się odbywają, z krwią zimną, — gubi się młodzież, ten zastęp prawdy obrońców... zdradza ją i przechodzi do obozu fałszu... Młody człowiek z uczuciami świętemi i czystemi młodości... sprzedaje się dla próżności, i próżnowania... a! to okropne!