Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

pan Wincenty opuścił, uczyniło ją dla Potomskiego przystępniejszą, korzystał więc z tego i ostrożnie wprawdzie, ale z nadskakującą grzecznością usługi jej swe poświęcił.
Dramat o którym wspomniał Starża odgrywał się w istocie, choć może bujna wyobraźnia postrzegaczy nieco mu dodawała kolorytu.
Potomski nie mogąc darować zdrady i sprzeniewierzenia Darnosze, a może bardziej jeszcze jego dumno-pogardliwych tonów, cicho knował przeciwko niemu.
Trudno było zaszkodzić mu u protektorki, bo ta miała już wyrobione a niewzruszone zdanie o wielkich nadziei młodzieńcu... ale jak skoro dowiedziano się, że począł bywać u Burskich, że tam na coś nakształt małżeństwa się zbiera...
Potomski, Hamowski, a nawet wciągnięty w spisek nieco zazdroszczący mu pozycyi jego Jeremi Lubicz Pawłowski, postanowili wywieść Burskiego z błędu. Hamowski byłby to sam może uczynił, poddmuchnięty tem żywiej się wziął do dzieła.
W ogólności pan Darnocha nie miał przyjaciół — jedna hrabina unosiła się nad nim, popierając go silnie, w reszcie towarzystwa więcej znajdował niechętnych i chłodnych niż życzliwych... Był w nim chłód wężowy który przestraszał.
Pan Wincenty czuł, że go nie lubią, ale nie wiele dbał o to.
Zerwawszy prawie stosunki z towarzystwem polskiem, wciskał się w to koło hybrydów, które nie było ani polskiem, ani europejskiem, a gotowem