dakcyi używanej w razach pośpiechu wymagających, ale w jak najobszerniejszym protokóle...
Niekiedy nawet zapytywał o szczegóły, co Burski ocenić umiał.
Hamowski dziwiąc się, potakując z admiracyą, z namaszczeniem pozornem, choć drwiąc w duszy przesłuchał prezesa. Znajomość została utrwalona na podwalinie niezłomnej.
Odszedłszy Burski chwalił go jako jedynego rozsądnego człowieka, jakiego mu w życiu spotkać zdarzyło.
Chorując na to iż miał system jedyny postępowania, który mógł zbawić ojczyznę, dowodząc, iż kraj ginął dlatego tylko, iż go nigdy słuchać i zrozumieć nie chciano — prezes był bardzo rad zyskiwać sobie choć pogrobowych zwolenników, gdyż w istocie już mu się oni teraz na nic nie zdali... Ale Burski pracował teraz dla potomności!! szło mu o kartę historyczną...
Hamowski rozmowy, program, komentarze, uwagi, wszystko przełknął gładko, cierpliwie zniósł i prezesa sobie zjednał na zawsze. Tym razem do żadnych zwierzeń nie przyszło.
Nazajutrz i dni następnych prezes spotykał i przyjmował Hamowskiego z widoczną dlań względnością, parę razy mu jeszcze z niektóremi ciekawemi dodatkowemi szczegółami powtórzył swoję owę sławną z Bibikowem rozmowę... historyczną (w swoim czasie była ona nawet w „Journal des Debats“ wzmiankowaną...) na ostatek stanęli na wcale poufałej stopie, rozumie się o ile gwiaździsty
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.