w innych krajach narażony on jest na nieustanne szwanki, bo władza, którą szanować musi quandméme, nie dowierzającem nań patrzy okiem.
Przyznać jednak należy, że na całej przestrzeni dawnej Polski — ściślejsi katolicy, nieprzyjaźni wszelkiemu gwałtowniejszemu ruchowi, wszelkiej pracy nieoznamionowanej najściślejszą orthodoksyą — sami jedni stanowią jeszcze (może nie wiedząc o tem) jakąś mimowolnie, sponte, wytrworzoną całość. Zrodziła ją nie ich wola, ale raczej natura. Tylko oni we wszystkich kraju rozerwanych częściach, w emigracyi, w rozproszeniu, mogą się zrozumieć, pogodzić i iść razem...
Winni to są niewzruszoności nauki, która nie tylko dogmat ściśle określa, ale wszystkie jego do życia praktycznego zastosowania z góry i niewzruszenie oznacza. Najmniejsza różnica pojęć byłaby heterodoksyą, rozum więc abdykować musi. Na wszystko są prawidła niezłomne, a w braku ich są ludzie autorytetu, których orzeczenie nieodwołalnym jest wyrokiem.
To zaparcie się siebie daje siłę wielką...
Nie może być zadaniem powieści wniknąć głębiej w przyszłość i rolę dzisiejszą tej gromadki ludzi, która posiada sama jedność, spójność, zgodę, środki do życia i trwania.
W stosunku jej do kraju, do starej, polskiej, ojczyzny — dziwne tu z samej doktryny wynikają anomalie. Oni, nie mogą mieć innej ojczyzny nad niebieską, a na ziemi — rzymską stolicę...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.