Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

Wpływało wiele na to chętne przyjmowanie w towarzystwach Maksyma, że nigdy o polityce nie mówił, w sprawy ogólne się nie wdawał, a jeśli uniknąć nie było można wypowiedzenia przekonań, objawiał zasady konserwatywne i głosił się legitymistą in petto, ze wszystkiemi konsekwencyami... W święta i niedziele chodził regularnie do kościoła, w piątki po domach, gdzie do wyboru był post lub mięso, zawsze bywał z postem, a wogóle cisnął się raczej do towarzystwa arystokratyczniejszgo, niż do kółek poślednich. Wyjątek stanowiły domy bankierów, kapitalistów i ludzi wielkich fortun, które starczyły dla Maksyma za genealogię.
Jaki właściwie był cel życia tego człowieka, nikt się domyśleć nie mógł, — nie dorabiał się, to pewna, bo nie pracował, nie zabiegał o ożenienie; — lubił się bawić, a nadewszystko grać. Że zaś grał uczciwie acz grubo i szczęśliwie... mogło do pewnego stopnia tłumaczyć tę zagadkową egzystencyę. Obracał się też wyłączniej w kole młodzieży bogatej, którą do siebie zwabiać umiał i psuł po trosze.
Obok tych wszystkich przymiotów, Maksym miał jeden jeszcze... mimo niepozornej twarzy, lat trzydziestu kilku... i wcale nie fascynującej powierzchowności, — był nadzwnczaj szczęśliwym do kobiet... Nie chlubił on się tem, był niezmiernie dyskretny, ale gdy chciał, mówiono, że głowy wszystkim zawracał... uchodził też za Don Juana... choć jak inne jego życia wypadki, i kronikę zalotną,