Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden z niechętnych hrabinie Kaisersfeldowej począł półgłosem rozpowiadać różne ciekawe epizody z jej życia, a było tego obficie i nie wszystkie w innem towarzystwie, prócz męskiego... opowiadane być mogły... Z tych zwierzeń przyszło do ogólnych, o charakterze, roli, zajęciach i źródłach majątkowych hrabiny — rozpraw, sprzeczek i rewelacyi.
Panu Wincentemu nietylko wcale nie przyszło na myśl bronić swojej protektorki, ująć się za nią ale popisując się z dowcipem, rzucił ostre słówko, które znalazłszy nader trafnem, towarzystwo całe oklaskami przyjęło. Powtarzano je sobie na ucho i głośno... a koncepcistę niefortunnego zaszczycono toastem. Darnocha, któremu to pochlebiło, dopuścił się jeszcze kilku gorzkich sarkazmów, nietylko z hrabiny, ale... z prezesa i mamy podżartowując i naśmiewając się nader zręcznie...
Na nieszczęście, obok pokoju, w którym wrzawliwie tak żegnano Lubicza, jedli wieczerzę młody radca i drugi jakiś znajomy pani hrabiny. Nazajutrz pół słowem dano o tem jej wiedzieć. Hrabina nalegała póty, aż jej wszystko, nawet obelżywy koncept Darnochy powtórzyć musiano. Zniosła to na pozór zimno, zarumieniła się, uśmiechnęła, zacięła usta i nie dała poznać po sobie, aby ją wielce obeszło...
Ale od tej chwili Darnocha został osądzony, zabity, pogrzebiony. Hrabina, jak umiała być wszechmocną, gdy chciała pomódz komu, tak była niezwalczoną, jeśli się mścić postanowiła. Powtórzyła na ucho prezesowi i prezesowej, co Darnocha o nich powiedział, tegoż wieczora przyznała en toute humilité, jak się wyraziła, że ten człowiek ją oszukał, że się na nim okropnie zawiodła, iż może nawet nie