Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mamy ziomków, hybrydów różnych, bardzo wielu... już dziś osób do dwudziestu naliczyłem... pięknych kobiet, panien, wdów, rozwódek mnóstwo. Jest nawet jedna tak śliczna, tak rozumna, tak miła, że gdyby nie była nieco waryatką... powiedziałbym, że to ideał!
— Ale dlaczegoż waryatka?
— Bo szuka szczęścia tam gdzie go znaleźć nie można.
— Pilnujże acan dobrodziej ją od eleganta Anglika, bo jak się dowie, że bogata, że wolna i że jej na świecie pary do szczęścia brak, to się łotr wciśnie i...
Starża się roześmiał.
— Będę wartował, aby nie przystąpił nawet, zresztą kobieta ma instynkt...
— Ale mężczyzna ma pochlebstwo...
— Sparzona...
— Parzą się i nie dwa razy, mimo przysłowia... Więc Polaków naszych, czyli jak to zagranicą zowią — Polonii, dosyć...
— Nadto — odparł Starża — jest jej ze wszystkich części Polski po troszę, z emigracyi starej i nowej, z Kongresówki, z zabranych prowincyj, z Galicyi wschodniej i zachodniej, z Księstwa Poznańskiego i z Prus zachodnich.
— Otóż, panie dobrodzieju, jedyna zręczność porównać, co z nami obce rządy zrobiły.
— Zostawuję to panu... — rzekł Starża — ja jedno widzę tylko, że każda z prowincyj, każdy