Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

łatwo; no, i często kojarzą się przyszłe małżeństwa... Możemy być sobie wzajem pomocni. Ja mam taką teoryę. Największą przeszkodą zawsze obawa, że człowieka nie znają... można więc sobie skutecznie pomódz, podpisując wzajemność. Rozumiesz... mądrej głowie dość na słowie.
Pan Wincenty przyjął ten układ z zapałem.
— Zgoda — odezwał się — dobrze...
— Ale tu i drugi obowiązek się nastręcza — dodał praktyczny pan Ferdynand — musimy wzajemnie starać się dla siebie wywiedzieć o sytuacyi osób, które nas obchodzą... bo, na nieszczęście, wiele awanturnic i kobiet zrujnowanych wyjeżdża do wód na polowanie.
— To się samo z siebie rozumie — odparł młodzieniec — że na ślepo się puszczać nie można... Okropne bywały przykłady... Znam Alfreda barona...
— A i ja go znam.
— Złapał się szkaradnie.
— Wiem, wiem.
— U wód ją poznał... prowadzili taki train, że ją wziął za milionową, ona jego miała za bogacza... a teraz.
— Słyszałem... idą do rozwodu...
— Haniebne szalbierstwo...
Napili się po kieliszku wina i kazali podać kawy i Chartreuse.
— Mój drogi panie Wincenty... — dodał ponawiając uścisk dłoni Ferdynand — idźmy zgodnie, pomagajmy sobie i ostrzegajmy się wzajemnie; niech jeden drugiemu w drogę nie wchodzi... Słowo?