Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

polskiego towarzystwa; nowa gwiazda zajaśniała na horyzoncie.
Była to istota tajemnicza, okrywająca się mgłami, mało komu znana, ale przedstawiająca się odrazu w blasku, który mógł współzawodniczyć z aureolą otaczającą Ewelinę.
Piękna ta pani, która zwana hrabiną Kaisersfeld, w towarzystwie rosyjskiem uchodziła za Rosyankę, z Polakami czasem mówiąc, przyznawała się do pochodzenia polskiego, przez męża liczyła się do Niemiec, z matki miała podobno stosunki w Szwecyi, a wychowana we Francyi, mogła być wziętą za Paryżankę.
Była to kobieta nie pierwszej już młodości, ale jeszcze tak piękna, że młodsze gasły przy niej.
Umiała bowiem być i była uczenie piękną; a sztuka niemniejszą grała rolę w tem, jak natura...
Zdawała się, lub przynajmniej chciała uchodzić za bogatą, rozumie się, że należała do arystokracyi. Miała krewnych we wszystkich książętach krwi, panujących i najświetniejszych imionach. Ale jakoś, mimo to, nikt o niej nigdy nie słyszał... Z opowiadań zdawało się, że żyła na największym świecie, że była przyjmowaną na dworach i cieszyła się szczególnemi względami kilku głów koronowanych.
Trochę zarywała na niebieskie pończochy, czytała wiele, mówiła o literaturze umiejętnie, z niechcenia przyznawała się, że korespondowała z Lamartinem, była w przyjaźni z panią Sand, że znała Hainego, że Humbold był jej poufałym... a Bulwer stale z nią korespondował...