i urządziła czas swój, i dom tak umiejętnie, aby dwa żywioły przeciwne, nigdy się prawie w nim z sobą nie spotkały.
Zaraz w pierwszych dniach po przybyciu, kronika wiesbadeńska cała była jej doskonale znaną. Ewelina, od wejrzenia na nią, nie raczyła sobie podobać... nazwawszy ją — awanturnicą... W otoczeniu jej wszakże uderzyła ją szlachetna postać, szerokie ramiona, i dynstyngowane bakenbardy pana Wincentego, i zawyrokowawszy, iż zdałby się jej na szambelana, kazała go sobie przedstawić — i Darnocha został przykuty do wozu.
Tu uczuł się odrazu w swoim żywiole... Naturalnie, nowemi obowiązkami obciążony, nie mógł już być częstym gościem u Eweliny, ale ani on nad tem, ani ona nie ubolewała...
Na obiedzie zaraz pierwszym, pan Wincenty pobity w rozmowie kilkakroć, widząc, że nie czyni postępów, nie wywiera wrażenia, uczuł się zniechęconym.
Traktowano go, jak młodego chłopaka, bez konsekwencyi.
U hrabiny Kaisersfeld przeciwnie, w kilka dni był poufałym gościem, miał swe godziny... téte a téte i zdawało mu się, że go szczególnemi zaszczycano względami...
Podniosło go to, we własnem przekonaniu, że się przecie na nim poznano... a tu miał i ten widok, że przez stosunki hrabiny, mógł się wcisnąć do dyplomacyi jakiejkolwiek, co było życia jego marzeniem i ideałem...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.