Każde słońce wschodzące witamy nadzieją,
I każdą nocą siły uchodzące mdleją,
W każdym wietrze twojego oczekujem posła,
Każdéj chmury pytamy co dla nas przyniosła,
I z burzy wyglądamy, żebyś się, o Panie!
W piorunach, w ogniu zjawił na nasze wołanie.
Rękę, która nas smaga, całujem w pokorze,
Przebaczyliśmy wszystkim — nie opuść nas Boże!!
Oto ci wianek przynoszę
Z ciernia i lilij spleciony,
I boleści i roskosze
I kielich, w którym spragniony
Usta octem zwilż rzeźwiącym,
Bo niewybiła godzina
Zlitowania bolejącym,
Wielki ból, lecz większa wina.
Milcz, chociaż żałość uciska,
Ja skronie przytulę twoje,
Ogłuchniesz w pośród pośmiewiska,
Pierś ci mém skrzydłem uzbroję.
Jeszcześ nie wyczerpał do dna
Zgotowanego napoju,
Jeszcześ nie dokonał boju,
Nie weszła gwiazda pogodna