Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.
—   129   —

gadkowy wielce, okrywała czoło zaduma, usta powaga, w oczach migało coś nieokreślonego.
Odmieniając talerz Kasper się odezwał:
— Drop powiada, że kobiety niestare i wcale przystojne?
— Hę? — rozśmiał się, naleśnik krając Mondygierd z perfidyą niesłychaną. — Pewnie, Dropiowi każda niewiasta umyta musi się wydać przystojną, nie ma tam nic osobliwego!! At. Wdowa po Zabielskim ni młoda ni stara, tak sobie (usta trochę skrzywił), siostra ospowata i blada, a trzecia z wąsami! Ha! ha! ha!
Temi wąsami panny Bernardy tak dojechał Kaspra, że się zupełnie uspokoił o wrażenie, jakiego pan doznał.
— Co bo pan takie rzeczy gada! Gdzież kto widział! Co bo znowu! Jakie tam wąsy! — zamruczał Kasper.
— Powiadam ci... wąsy! — zamknął Mondygierd, nadzwyczaj rad, że Kaspra wyprowadził w pole.
Nastąpiło milczenie. Nie można było staremu słudze zataić zaproszenia na niedzielę, wtrącił więc zaraz:
— Istotnie kłopot dla mnie z tą Harasymówką... baby sobie rady nie dadzą, proszą, że się oprzeć nie można. W niedzielę dla konportacyi dokumentów jakichś muszę na obiad jechać, no i wynudzić się nad papierami! A, co robić! przyjaźń ma swe prawa!! co robić!