Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.
—   143   —

uda uspokoić acanią dobrodziejkę, nie czyniąc jéj illuzji.
— Tak! tak! mój dobrodzieju, żadnych illuzji... proszę! — zawołała wdowa.
— Więc przystępuję do referatu — rzekł Paweł odchrząkując. — Primo, co Harasymówka warta? Powiem acani dobrodziejce od siebie rzucając dwakroć, a potargowawszy się i więcéj, i więcéj. Secundo, czy ją acani dobrodziejka masz sprzedawać, zależy od jéj dalszych projektów, ja stoję przy tém, że ziemi się, mając ją, nie powinno sprzedawać. Tertio, czy ją puścić? nie wotuję za tém; ultimo, czy gospodarować saméj? jeżeli się nie ma innych projektów i widoków, a dlaczegóżby nie?
Zaś, dyskursywe i zupełnie konfidencyonalnie dodam, a proszę mnie nie zdradzać, Bałanowicza trzeba wyforować, bo to jest drapieżny zwierz. Będzie on płakał, że nędza go je, ale poczekawszy wioskę kupi...
Kończył swój referat pan Mondygierd, gdy razem łysk straszny oślepił go, łoskot ogłuszył, i
— A słowo się stało ciałem! — rozległo z pokojów.
Piorun palnął w ogromną topolę nad wodą i wiosenna burza gwałtowna szaleć poczynała. Zamykano okna, panna Bernarda wbiegła proponując zapalenie gromnicy, bez któréj się naówczas dłuższych podróży nie odbywało — wpadł p. Fortunat przerażony, bo jak żyw w mieście burzy takiéj nie widział.