Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.
—   167   —

jego szedł wystrojony do obijanika, krok w krok stąpał za nim, jedynie dla nasycenia się jego ubraniem. Rzeczywiście wyglądał stary kawaler wcale przyzwoicie, jedno mu tylko zarzucić było można, iż o nowém odzieniu zbyt pamiętał i niepokoił się o nie.
Nie dochodząc do dworu w Harasymówce, śmiechy i ożywiona nader rozmowa nieprzyjemnie uderzyły Mondygierda. Był już najpewniejszym, że Symonowicza zastanie.
Towarzystwo w istocie tak się dobrze zabawiało tym gościem, że nie postrzegło przybywającego aż wszedł i do ucałowania ręki gospodyni przystąpił.
Piękna pani Zabielska miała rumieńce na twarzy, uśmiech na ustach, śmiała się blada panna Filipina, prychała panna Bernarda, Fortunat siedział z gitarą na kolanach, a Symonowicz tuż przy gospodyni.
Mijając go zmierzył oczyma taratatkę pan Paweł — ale gdzie, do jego ani się umywała.
Symonowicz z nadzwyczajną uprzejmością i nadskakiwaniem począł za ręce ściskać przybyłego, skoczył doń i p. Fortunat podśpiewując jakąś piosenkę osobliwą:

Przy kobiecie
Na tym świecie,
Tylko raj!
Kochać wiecznie
I statecznie,
W to mi graj!