Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.
—   54   —

się uśmiechając, to poprawiając włosów, to odchrząkując.
Panna Adela patrzała nań śmiało, poprosiła go siedzieć i sama niedaleko zasiadła. Umiała rozmowę wprowadzić na obojętne przedmioty, ale sama ją podsycać musiała, bo Paweł nie mógł się rozruszać.
Znajdował, słuchając i patrząc na pannę, że była niczego, do rzeczy.
Wejście pani Wydrzynéj ze świeżo przyodzianym na wstęp chłopakiem, uczyniło dywersyę szczęśliwą. Pan Paweł zapomniał się zupełnie zobaczywszy dziecko i pochylił się ku niemu zarumieniony, uśmiechnięty. Chłopiec zrazu patrzał nań trochę osowiały, ale nagle przypomniał go sobie, usta mu się roztwarły, ręce wyciągnął i począł niezmiernie żywo powtarzać, jak go niegdyś nauczono:
— Pan! Pan!
Ten dowód pamięci dziwnie rozradował pana Pawła, lecz pohamował uczucie, którego doznawał, bo się go zawstydził.
Rozmowa wszczęła się naturalnie o przeszłości, o boleści rodzicielskiéj, o cierpieniach matki, która dziecię miała za stracone, o jéj pielgrzymkach do miejsc cudownych i ślubach poczynionych, o biednéj waryatce, która całego nieszczęścia stała się przyczyną.
Wydra, jego żona, panna Adela mówili naj-