Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

innych domach. Mamy były z nim pieszczono i ceremonialnie, panny zakłopotane, pomięszane, strwożone. Podobało mu się to, że panna Adela tak jakoś odważnie sobie poczynała.
Zawiązał z nią nawet rozmowę, choć język mu się plątał.
Wydrowie oboje przekonawszy się, że siostra doskonale sobie z gościem rady daje, zdali go na jéj ręce. Oboje téż mieli ciągle coś do czynienia, to przychodził gumienny, to kluczy trzeba było do spichrza, jejmość musiała odbierać motki i len wydawać, a zwyczajnie, jak to w gospodarstwie, gdy się kto nie ma kim lub nie chce nikim wyręczyć.
Posprzątano ze stołu, aby nakryć do wieczerzy, bo w téj izbie nietylko jeść trzeba było, ale i pan Paweł miał nocować. Nie miano innéj dla gości.
Wieczerza była co się zowie suta i choć po gospodarsku, ale doskonale zrobiona. Starka do niéj wyborna, i — kieliszek frankońskiego wina starego, które około Pińska za francuzkie uchodzi.
Chłopak wcześnie się spać położył, więc już nie zawadzał.
Przy wieczerzy się rozgadał pan Paweł o tém i o owém, o starych i nowych czasach, o swojém gospodarstwie, o pszenicy i mietlicy. Panna Adela mówiła o dworze, na którym została wychowaną, kilka wesołych anegdot rozchmurzyło czoła, tak, że gdy rozeszli się wszyscy i Wydra tylko został