Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
—   60   —

Wydry jakby za usługę żądając usługi, i nie zawiózł ani dziecku ani matce gościńca.
Dopiero teraz go uderzyło to, jak postąpił grubijańsko i niedelikatnie. Miał sobie srodze do wyrzucenia takie zapomnienie. Jedno tylko pozostawało, mógł gościniec posłać umyślnym. W takim razie tracił on wiele na wartości.
Okazało się, że najlepiéj było wolnym czasem samemu odwiedzić poczciwych ludzi i chłopcu coś przywieźć, nie zapominając o matce.
Tu znown zachodziła trudność, nie miał najmniejszego obowiązku wozić gościńca pannie Adeli, ale siostrze jednéj go ofiarując, drugą ignorować? Mogłoby to być źle interpretowaném. Z drugiéj strony, gdyby przywiózł prezencik pannie Adeli, gotowiby sobie ubzdurzeć, że — ale pfe!
Plunął raz trzeci. Ponieważ myśli mu się plątały zbytecznie, zaczął mówić pacierze. W ciągu modlitwy parę razy zapomniał się i nie wiedział na czém stanął, musiał rozpocząć na nowo.
Przebrało się nabożeństwa, mrok zaczynał padać, do Kozłowicz jeszcze był kawał drogi, trzeba było myśleć, a nowego się nic nie nastręczało — Wydrowie, chłopiec, panna Adela.
Dla zabawy, tak jakby student pensum, zadał sobie exercycyę, jakby rozmawiał naprzykład z tą panną Adelą, gdyby ich na cały dzień zostawiono w pokoju.
W imaginacyi pan Paweł był nierównie śmiel-