Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.



Pan Paweł Mondygierd, o ile było wiadomo, pono już starą rodzinę swą sam jeden na świecie reprezentował. Powtarzał to często, że na pogrzebie dawnym obyczajem, tarczę z dwiema rybami białemi w polu czerwoném, przy trumnie każe roztrzaskać.
Pomimo to, poczciwe z kośćmi człeczysko za młodu nie potrafiło się ożenić, w średnim wieku zwątpiło o sobie, a gdy się ta powieść zaczyna, już podłysiawszy i choć krzepko się trzymając, ale czterdziestówkę przeszedłszy, wszelkiéj się wyrzekł nadziei pójścia do ołtarza.
Człek był wyśmienity, ale tak go Bóg stworzył, iż się całe życie gniewał, perzył, dąsał, szukał do ludzi pretensyi i choć go poszanować było trzeba, żyć z nim nie było podobna.
Mieszkał Pan Paweł we wsi swéj dziedzicznéj, resztce dawnych majętności familii, Kozłowiczach w Pińszczyźnie, oblany często wodami tak, że do niego dojechać było trudno, gospodarował, ludzi swych mustrował, narzekał ciągle, czasem do Piń-