Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

było myśleć jak się ze złego krokn ratować. Starsi obwiniali młodszych, młodsi wymawiali się przykładem starszyzny; ostre wyrzuty i połajania słyszeć się nawet dawały. Chłopak ze dworu wpadł wśród tego zgiełku, z oznajmieniem, że pani wyjeżdża ze Skały.
tę wieść, powszechne strapienie odmalowało się na twarzach wszystkich. Michalina była opatrznością ubogich, chorych i nigdy nie odprawiała nikogo bez porady, pociechy lub pomocy. Odjazd jej zasmucił gromadę i wszyscy jednogłośnie postanowili biedz naprzeciwko pani, aby ją błagać żeby z niemi została.
Powóz był w połowie wioski, gdy gromada spotkała go, idąc naprzeciw w milczeniu z głowami odkrytemi. Michalina instynktową jakąś ciekawością powodowana zobaczyła ludzi, krzyknęła bojaźliwie i kazała woźnicy pospieszać. Ale nie było podobna, tłum otoczył konie i powóz, kilku starszych zbliżyli się do drzwiczek.
— Czego wy chcecie? — zawołała hrabina strwożona, com ja wam winna?
— A! pani, — rzekł pierwszy, — co my jasnej pani winni, że chcecie uciekać od nas? Nasi dziadowie służyli dziadom twoim, nasze dzieci dzieciom twoim będą wierne; czegoż wy porzucacie nas z gniewem? Czy my to nieprzyjaciele, czy co?
Michalina nie zrozumiała nawet, i w ciągłym strachn wołała tylko: — Ruszaj — ruszaj!
— Pani! kochana pani! zostań z nami, — wołali wszyscy — przysięgamy ci, że będziemy spokojni; to łotr ten ekonom, przyprowadził nas do rozpaczy, ale my i sami wiemy, żeśmy źle zrobili; przepraszamy cię, daruj nam i powróć.
Ostap zbliżył się do karety.
— Czy pani się nie dasz uprosić? — spytał.
— Czegoż oni chcą? żebym z niemi została? — To mówiąc, badające spojrzenie rzuciła na Ostapa, jakby się także pytała, czy ma pozostać w Skale.
— Uczynisz pani co się jej podoba; ja mówię za niemi, bo widzę w nich swoich, widzę siebie. Oni proszą szczerze.