Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

— A dopóki z tych się nie wyrachuje, — dodał Ostap, — odpowiadają mi jego remanenta i na wszelkie fundnsze nałożony sekwestr.
Nie było sposobu; po naradzie jednej i drugiej, Ciemierka przyjechał w poselstwie od Susła, że się ten zrzeka pretensji, prosząc tylko o pokwitowanie.
Ostap dał się zmiękczyć i skończył.
Ale to była lżejsza część pracy. Któż policzy wszystkie przykre spotkania z nieprzyjaciółmi Alfreda, otaczającemi zewsząd, od ludu począwszy, aż do sąsiadów i urzędników. Trzeba go było uniewinniać, tłumaczyć, jednać mu serca, łagodzić urazy; tu możenajwiększy dał dowód przyjaźni Ostap, bo się porwał na rzecz prawie niepodobną. Krewni i przyjaciele zabitego, których żal świeży jeszcze wrzałnienawiścią, podnosili przeciwko niemu wszystkich. Nie można było myśleć o zjednanin nieprzyjaznych, trzeba było tylko gasić zawziętość, rozbrajać niechęci, a Ostap choć w części, rozpoczął to wielkie i trudne dzieło.
Tak ubiegło przeszło pół roku, szybkie jak pół dnia pracy. Alfred coraz rzadziej pisywać zaczął, Michalina spokojniejsza o przyszły los dziecięcia, mężem się tylko i jego wygnaniem trapić zdawała. Ostap chodził chmurny i dźwigał się sił ostatkiem: a w Bondarczukowym chutorze?
Tam Jaryna dnie i noce wypłakiwała, wyglądała. Próżno rodzice, stary Kuźma, krewni, przyjaciółki, starali się ją pocieszyć, że mąż powróci; przeczuła opnszczenie, rwała się za zbiegłym, ale nie wiedziała gdzie go szukać. Długo tak z myślami swojemi się biła, póki nie domyśliła się, że Ostap najprędzej mógł być u swoich krewnych w rodzinnej wiosce. Krewni ci przyjeżdżali go odwiedzać, opowiadali o sobie, wiedziano gdzie mieszkali, łatwo więc było tam się dostać; a Jaryna postanowiła choćby na kraju świata, mówiła w duszy, sznkać swojego Ostapa. Stary Kuźma nległ nieustannym naleganiom córki; matka wiedzieć o nich nie chciała, opierała się długo, aż zmożona, zapłakana przyzwolić na podróż musiała. Jaryna wie-