Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

czorem wymodliwszy od niej pozwolenie, zrana przypędziła tak Kuźmę, że pomimo mnóstwa rzeczy brakujących do drogi, wybierali się koło południa. Kulina stojąc w progu, płakała powtarzając. — Nieszczęście! Ale to nie pomogło.
Córka siedziała już na wozie, Kuźma biczyskiem krzyż kreślił, koniki się rwały — ruszyli.
Stary milczał całą drogę i wzdychał, Jaryna płakała; tak się dobili nabłądziwszy dosyć, napytawszy do woli, do majątku hrabiny, do rodziny Ostapa uwolnionej i osiadłej na nadanych im gruntach. Tu Ostapa nie było: wiedzieli jednak, że był w Skale. Jaryna szczęśliwa tą wieścią, nie dawszy koniom i staremu spocząć, chciała tegoż dnia jechać do Skały; ale krewni zatrzymali na nocleg, przyjmując gościnnie i serdecznie.
Nazajutrz Ostap siedział w ganku z Michaliną, a mały Staś bawił się z pieskiem na wschodkach, gdy wóz wieśniaczy zaturkotał w dziedzińcu. Jaryna pędem wpadła przed dom, wprost do męża; chwytając go w objęcia z szaloną radością.
— A! przecież ja ciebie mam! — wołała zachodząc się od namiętnego śmiechu, w którym łzy słychać było. Znalazłam wreszcie swojego! To ja! to ja!
W tej chwili spojrzała przypadkiem na Michalinę, która blada jak mur, schyliła się do dziecka, żeby ukryć co się z nią działo.
Ostap stracił przytomność i ledwie nie osłabł; nic nie odpowiedział żonie, skłonił się zmięszany hrabinie, porwał Jarynę za rękę i szybko uprowadził ją z sobą.
Po chmurnem czole jego, po milczeniu posępnem, odgadła kobieta, że nie w porę przybyła; radość jej jak przelotne wesele dziecięcia przemieniła się w strach i boleść; szła za mężem, jak idzie na śmierć skazany człowiek; Ostap wlókł ją za sobą jak kajdany. Stanęli u drzwi jego domku w końcu ogrodu; Kuźma przybył za niemi także zafrasowany, i na widok Ostapa bojaźnią zdjęty: weszli do izby.
— Źleście zrobili — rzekł Ostap nie patrząc nawet na Jarynę — żeście przyjechali tu bez mojego pozwo-