Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

— Także to pan w sposób pospolity świat pojmujesz? myśmy daleko; ale zarówno ja od niej, jak ona odemnie możemy skorzystać. A są miejsca, są ścieżki, są uczucia prawdziwe, odwieczne, wspólne wszystkim, na których się spotykamy i rozumiemy doskonale. Pozwól pan się połajać za te słowa jeszcze! Myśmy cywilizacją daleko od natury i daleko od tego stanu błogiego, w którym ludzie prości widzą, czują, przecznwają, czego my mozolnie rozumem dochodzić zmuszeni jesteśmy. My z naszą fałszywą oświatą przez którą wiarę i instynkta rodzime straciliśmy, jesteśmy w wielu razach jak ślepy, który się uczy poznawać kolory palcami. Naszemi palcami, rozum!
— Porównanie — rzekł smutnie Ostap — posunięte za daleko; zresztą pani wiesz — dodał — że wedle francuskiego przysłowia: comparaison n’est pas raison.
— Ja stoję przy swojem! — przerwała Michalina; — jeśli to porównanie nie podobało się panu, użyję drugiego. Oni są jak ptaszki, co ziółko którego im potrzeba nieznając czują zdaleka darem Bożym; my lndzie szukamy go nie czując w tysiącach. Myśmy rozumniejsi, lecz oni niemylni!
Ale dość o tem, nie zechcesz mi odebrać dobrej już mojej znajomej i przyjaciółki?
— Pani jesteś aniołem! — zawołał Ostap.
— Bez skrzydeł, bez białej sukni i bez szczęśliwości anioła — cicho dodała Michalina: — czemuż nie mamy być razem — odezwała się głośniej — zawsze razem?
— Nie umiem odpowiedzieć na to; dziękuję tylko z serca, czyń pani co chcesz. Lecz jeśli zbyt wielkie i ciężkie widzieć będę ofiary, ucieknę, uciekniemy z nią razem. Nie chcę być ciężarem.
— Niewdzięczny! niedobry przyjacielu nasz, powstając i podając mn rękę z zapałem młodzieńczym — zawołała Michalina; — godziż się to mówić, i mówić to do mnie?
W tej przelotnej chwili zbliżenia, uniesienia, uczucia Ostapa i Michaliny tak były jawne, że Jaryna której oczy czarne zaiskrzyły się zazdrością, porwała się