Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

przytomności, następowało opadnienie z sił, sen głęboki i długi, potem znowu krzyki i śmiech i płacz serdeczny. Środki lekarskie które wskazywał Ostap i wezwany przez niego lekarz mało, lub nic nie działały. Jak we wszystkich chorobach których przyczyną jest boleść duszy, ciężko było przez ciało oddziaływać na nią. Pocieszyć ją? czem było. Ostap jedyną pociechę widząc w dziecięciu, ciągle go przy niej trzymać kazał; ale nawet uspokojona, patrzała nań obojętnem, osłupiałem okiem.
Noce nadewszystko straszne były do przebycia; ze snu głębokiego budziła się krzykiem gwałtownym i padała rzucając we łzach i narzekaniu. Z urywanych słów jej, zawsze odtrącana Jaryna, ujrzała przeszłość tajemniczą, porozumiała stan i położenie Michaliny i swoje i męża.
Zaczynała myśleć nad tem, i choć dramatu tego którego była osobą czynną, całkiem jeszcze objąć nie umiała, jak straszne widziadła przesuwały się sceny jego przed zdumionemi jej oczyma.
Michalina wołała w nieprzytomych szałach:
— Na co mnie tu trzymacie? puśćcie mnie, pójdę i umrę. Stasia ona zabiorze, on go wychowa — jam niepotrzebna. On będzie mu ojcem. Wiem, kocha mnie jak kochał, i dla mnie nie porzuci sieroty. Na co życie? on sobie świat zawiązał — między mną a sobą postawił kobietę — on żonaty, on się ożenił umyślnie.
I poczynała śmiać się tym okropnym śmiechem, który krew ścina w żyłach zimnym nawet ludziom.
Jaryna z tych urywanych wyrazów schwytała po trosze wszystko, domyśliła się reszty; czarne jej oko zaszło krwią i łzą, czoło zmarszczyło się, pierś podniosła wstrzymywanem łkaniem. Milcząc poglądała na Ostapa, i zniknąwszy z pokoju Michaliny, zamknęła się w izdebce swojej; siadła na ziemi, okryła głowę fartuchem, siedziała i płakała — dumała co począć z sobą?
Ostap nie opuszczał łoża hrabinej; o Jarynie czasu