Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

drugiego Ostapa we wsi nie ma! zawołała prędko i uciekła.
Ostap na to niespodziewane oświadczenie osłupiał i pozostał w miejscu przybity, zasmucony na długo. Kto wie co się w tej chwili w sercu jego działo! tak przykro miłość odepchnąć, ten najdroższy dar na ziemi.
Już słońce skryło się za góry i chłód często ostry w dolinach dojmować zaczynał, gdy powolnemi kroki przeszedł ku domkowi, ale nie wchodząc do izby, zrzucił tylko czapkę i siadł na progu. Jaryna niepostrzeżona przesunęła się zmrokiem już przez ogródek, wdrapała na strome wzgórze po ścieżce ledwie znacznej i spojrzawszy raz jeszcze na Ostapa z góry, szybko pobiegła do wioski.
Nazajutrz znowu pogodny wiosenny wieczór ozłacał parów Bondarczukowego chutoru żywemi blaski zachodzącego słońca, a Ostap powróciwszy z wędrówki po wsiach sąsiednich, w których miał chorych, bo febry zwykle z wiosną najczęstsze pokazywać się zaczynały; — otarłszy pot z czoła, postawiwszy kij w kącie sieni, szedł pod dąb usiąść, spocząć i dumać wedle zwyczaju. Kilka razy oczy jego zwróciły się na ścieżkę, którą zwykła była przychodzić Jaryna i zasmucił się jakby pragnął żeby więcej nie przyszła, jakby jej wesołość ściskała mu serce, jej widok go męczył.
Po wczorajszem wyznaniu tak dziwnem sądził, że przynajmniej dni kilka się nie pokaże; ale nie znał serca kobiety i zapomniał wychowaniec miasta obyczajów wieśniaczych. Jaryna zjawiła się znowu o swojej godzinie wesoła jak była wczoraj, spokojna, i powitała go pierwsza zwykłym — Dobry wieczór.
Oczy jej nawet śmielej dzisiaj powtarzały, to co usta powiedziały wczoraj — Ostap smutniejszy był i zafrasowany.
W jego sercu był chłód wspomnień tylko, nie mogło być i nie było namiętnego przywiązania, bo wszystkie jakie miał zwrócił ku jednej kobiecie; najogni-