Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

Przenieśmy się teraz do tego dworu ku któremu zmierzał, i zajrzmy we wnętrze jego.
Na pagórku, u stawu w gęstych zielonych drzewach, stał pałac; gdyż dom o piętrze, otoczony podobieństwem ogrodu angielskiego, zwykle się u nas zowie pałacem. Z dwóch stron jego, jak dwa ramiona wychodziły dwie żółte ukolumnowaue jak sam pałac, oficyny. U wejścia w podwórze podnosiła się ogromna monumentalna brama z latarniami, z budką dla odźwiernego i złoconemi główkami żelaznych sztachet. Nad nią zwieszała się z jednej strony brzoza, z drugiej szumiała czarna jodła.
W pośrodku między oficynami, pałacem a bramą, rozścielał się zielony strzyżony starannie trawnik; a parafjański kompas marmurowy, z iglicą bronzową, pokryty kapturkiem blaszanym, nie wiem czemu, wygrzewał się na słońcu, czekając na próżno, żeby kto przyszedł do niego z zapytaniem o godzinę. Największy porządek i czystość widać było wszędzie; ale porządek i czystość otrzymane wielkiemi wysiłki i posunione aż do przesady. Ścieszki wiodące do pałacu umiecione były z pyłu nawet, dalsze pozagrabiane w różne wymyślne desenie; w ganku kilku milczących sług stali jak na straży w granatowych frakach i żółtych kamizelkach.
Panem tej wsi, kilku innych, pałacu, oficyn i ogrodu był jeden z tych licznych dziś u nas dorobkiewiczów, którzy mają wszystkie wady dawnej arystokracji przesadzone jeszcze, a nie posiadają żadnego z jej wielkich przymiotów. Ojciec pana Suzdalskiego był synem ekonoma; sam zajmował się interesami panów i wyszedł na pana, zostawując synowi dwa klucze, pół miljona kapitału i stosunki! Ożenił się bowiem chociaż syn ekonoma z hrabianką P. z którą familja nie wiedziała co zrobić z powodu jakiegoś młodocianego przypadku, niepotrzebnie rozgłoszonego.
Urodzony z hrabianki dzisiejszy dziedzic Kalinowiec, Myszkowiec i Tarnogóry, już się liczył do arystokracji miejscowej, popisywał z herbami i wzdychał najszczerzej nad upadkiem dzisiejszym tej klasy, do