Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

troszeczkę swojej woli a pozornie zupełną swobodę; której mąż rączki całując i pieszcząc nie kocha przecie, ale też i nie bije.
Dzieci, kochał pan Suzdalski bardzo czule, także najwięcej dla oka ludzkiego; bo był przekonany, że serce czułe oznaką wykształcenia, należało do dobrego tonu jak drażliwe nerwy; wychowywał je wspaniale, także żeby wszyscy wiedzieli, że niczego dla nich nie żałuje. W sercu jego nie było wielkiego przywiązania ani do żony, ani do dzieci, ani do nikogo, i nie był temu winien, bo tak go Bóg stworzył a okoliczności uczyniły zimnym i twardym. Miał przecie, jakieśmy powiedzieli czasem poruszenia dobre choć rzadko, i jak na zimne stworzenie nie dopuszczał się ostateczności, do których mógłby dojść inny z jego charakterem; broniło go przestrzeganie ścisłe przyzwoitości. To bóstwo ludzi świata naszego stało przed nim na straży ustawicznie; na ustach miał ciągłe pytanie: Czy to przyzwoicie? w myśli rozważał bez ustanku przyzwoitości i nieprzyzwoitości; a nigdy głębiej nie zajrzał i nie spytał siebie: Czy to godziwa rzecz lub niegodziwa? Z tych kilku słów łatwo zmiarkujecie, jakim był człowiekiem pan Suzdalski.
Dwa czy trzy razy wprzódy, Ostap miał zręczność zbliżyć się do niego; wieść o jego lekach daleko się rozeszła; oryginalny pozór, mieszkanie ustronne, obyczaje pustelnicze, obudzały ciekawość i wystrychnęły go w oczach tłumu na jednego z tych lekarzy cudownych, którzy we wszystkich krajach gmin ku sobie pociągają. Często z pańskich domów przysyłano po niego, a raz i p. Suzdalski do chorej wezwał go córki; ale Ostap który w tej chwili siedział u łoża ubogiej kobiety, matki siedmiorga dzieci, odpowiedział słudze: Możecie poczekać, lub po innego posłać doktora; pan, znajdzie ich wielu zażąda, ubogi ma mnie jednego. Jego córka potrzebna zapewne i światu i rodzicom, ale potrzebniejsza matka sierotom.
Odpowiedzi tej zuchwałej, nikt nie śmiał powtórzyć pauu Suzdalskiemu, który pomimo to, z powodu nie-