Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

Suzdalski ośmielając się — Ale o coś dziwnego? cóż to być może?
— Niech pan usiądzie i pozwoli mi usiąść również; kawał drogi zrobiłem pieszo, i jestem zmordowany. Powiem panu szczerze i otwarcie, kto jestem i czego chcę.
Nowy postrach wyraził się na twarzy siadającego pana; dziwna myśl przepłynęła mu przez głowę, otarł się chustką i wzdychając zamilkł przyzwoicie, z pozorem rezygnacji. Ostap krótko opowiedział mu treść swojego życia. Na wiadomość, że mówił z chłopem, z prostym chłopem, że chłop dotykał ręki jego córki, żony; porwał się z krzesła Suzdalski, zaczerwienił, ale trzymając w granicach przyzwoitości, nic nie powiedział nieprzyzwoitego.
Ostap widząc to wrażenie, nie zdawał się na nie uważać i mówił dalej nie wstając:
— Dla niezależności w społeczeństwie pozyskałem uwolnienie od poddaństwa i dosłużyłem się będąc lekarzem wojskowym tego, co panowie nazywacie szlachectwem.
Na wyraz: dosłużyłem się szlachectwa! uśmiechnął się nieznacznie pan, ruszył ramionami, ale śmiech swój starał się schować co najprędzej i pokrywając go potrzebą wmięszania się w opowiadanie, spytał:
— Ale w czemże ja panu tu pomocnym być mogę?
— Rzecz dla pana mała. Chcę się żenić z jedną z poddanek pańskich; chodzi o uwolnienie jej, o pozwolenie pańskie.
Suzdalski na chwilę ogłupiał, nie pojmując, żeby człowiek, który się dźwignął z wieśniaczego stanu, chciał znowu do niego zbliżać i na nowo bratać.
— Jakto? doprawdy? — spytał.
— Tak jest — odparł Ostap — a że to panu może wedle dzisiejszych i zwyczajów i rachunków i wyobrażeń robić szkodę, gdy mu wezmę jego poddankę, zatem przyszedłem go prosić, żebyś, jeśli się panu zdawać będzie obrachowawszy ubytki, przyjął odemnie wynagrodzenie za nią i za jej rodzinę, którą żądam wykupić.