Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

taki mi zapłacisz jak będzie można. Niech pan się nie straszy!
— Ale zmiłuj się — zawołał Ostap.
— Kiedy ja się nie straszę? czego pan sie lęka? ja panu daję bo wiem, że byleś pan pieniądze pokazał, to kredytorowie ich nie zechcą i prosić będą żebyście zatrzymali. Zyskasz pan czas, a czas to wszystko; daj mnie pan sto lat jeszcze a ja Berdyczów kupię na dziedzictwo. No! a jeśliby te pieniądze się rozeszły, czy to już nie znajdziecie czem oddać? ja będę cierpliwy i nie wezmę od pana tylko prosty kwitek. Już ja widzę po rachunkach, po tytule tego pana co on za jeden: u takich panów nim fortunę stracą, zbierze się gratów dosyć, a to srebro, a to różne terefele, co pieniądze kosztują i choćby od siebie rzucać coś warto. Sprzedaj pan to wszystko, jak mają licytować wierzyciele, nie lepiej samemu spieniężyć co się na nic nie zdało i bez procentu leży?
Bondarczuk się zamyślił, żyd począł nalegać i nim wieczór nadszedł, zostawiwszy prawie gwałtem weksel, notatkę, ukłoniwszy się nizko, umknął z chutoru.
Ta niespodziana pomoc, stawiała Ostapa w możności ratowania interesów hrabiego skuteczniej, niżeliby mógł o swych własnych tylko siłach.
Gdy wszystko przygotowanem było do wesela, uwolnienie Kuźmów podpisane przez p. Suzdalskiego, zapowiedzi ogłoszone, Ostap uprosił księdza, żeby ze ślubem do niedzieli nie czekał; chciał bowiem wyjechać jak najspieszniej i wcześnie na chutorze osadziwszy rodziców Jaryny, wstrzymywał się tylko, żeby wyjechać — żonatym.
Jaryna w tym pośpiechu widziała chwilami przywiązanie i uśmiechała się szczęśliwa do narzeczonego, to znowu przeczuciem jakiemś zgadując, że w sercu jego nic dla niej nie biło, zasępiała się rozpaczą, wątpiła. Ale pojąć nie mogąc jakiby powód skłonił go do ożenienia bez przywiązania, częściej przypuszczać musiała, że ją kochał. Dręczące było położenie Ostapa, któremu ładne dziewcze podolskie,