Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

nierozwikłanych głupstw ludzkich ostatecznem rozwiązaniem.
Nazajutrz Ludwik od dnia szarego, czekał na swego przeciwnika na mogiłkach za miejską bramą, i doczekawszy się przybycia Alfreda, padł śmiertelnie ranny od kuli która mu pierś przeszyła. Nim hrabia uciekł, młody chłopiec skonał, przekazując licznej rodzinie i nie mniej licznym przyjaciołom, (bo cała młodzież kochała go po bratersku), zemstę za siebie.
Dano uciec Alfredowi w pierwszej chwili zapomnienia się, rozpaczy, gdy wszyscy jeszcze garnęli się około Ludwika; lecz opamiętawszy się bracia, towarzysze, ojciec, zaczęli ścigać zabójcę, który ledwie miał czas przemknąć się przed pogonią za granicę. Alfred był znienawidzony powszechuie, Ludwik kochany od wszystkich; można miarkować, jak ten wypadek wytłumaczono, jak go oceniono i jakie wzbudził uczucia. Znaleziono najsprawiedliwsze zarzuty przeciwko pojedynkowi i sposobowi w jaki się on odbył. Gdyby nie szybka ucieczka Alfreda, byłby wydany w ręce władzy i świadectwem wszystkich potępiony u sądu jako zwyczajuy zbójca i napastnik.
Na czele reszty nieprzyjaciół Alfreda, stał główny wierzyciel jego, niejaki Hipolit Ciemierka. Człowiek to był powierzchowności grubjańskiej, w obejściu nieznośny, czasem upadlający się do obrzydliwości, to znów nadymający swemi pieniądzmi niesłychauie. Niewiadomego pochodzenia spekulant ten, żył z pożyczania, chociaż do niego nikt prócz zdesperowanych, nie udawał się po pieniądze. Po powrocie Alfreda z zagranicy, Ciemierka niemając co zrobić z kapitałem od roku leżącym bez procentu, podsunął go hrabiemu. Sławny ze swej trafności w obrotach, Ciemierka pierwszy raz omyliwszy się w ulokowaniu summy, dwojako cierpiał: na kieszeni i na dumie.
Nie tyle może bolała go prawdopodobna strata, jak raczej upokorzenie, że się dał uwieść i oszukać. Ciemierka wściekał się na hrabiego: w początku chciał go zmusić do wypłaty zwykłym sobie sposobem, który