nie tracąc czasu napróżno, czynnie się zajmował własnemi naprzód interesami i gospodarstwem.
W dziedzińcu porządnie sztachetami ogrodzonym, z klombem w pośrodku, kilku ludzi czekali leżąc pod wrotami na posłuchanie, którego im od rana odmawiano, kilku żydów siedzieli n ganku! a w pokoju samym rozmawiał rządzca z ekonomem jednego folwarku. Niepozorne ubranie Ostapa zastanowiło siedzącego w ganku chłopaka, który rąk nie wyjmując z kieszeni, spytał tylko przez zęby:
— Czego to asan chcesz?
— Widzieć się z p. rządzcą.
— A cóż asan za jeden?
— Mój kochanku — odpowiedział Ostap — powiedz tylko, że mam pilny list od p. hrabiego, i muszę go panu Susłowi do rąk oddać.
— List od JW. grafa? — spytał chłopiec — albo to nie można i mnie go poręczyć, to ja go oddam, bo p. rządzca teraz nie ma czasu.
— Idź-że no tylko i oznajm, — rzekł Ostap powolnie.
— A kiedy ja wiem, że nie ma czasu!
— No to ja sam pójdę się o tem przekonać — zbliżając się rzekł Ostap śmiało. Chłopiec chciał bronić przystępu do drzwi, ale wejrzenie surowe przychodnia, zmięszało go i odstąpił coś bełkocząc.
Rządzca, człek już podstarzały, który nie z jednego pieca chleb jadł, a jak drudzy mówili i nie w jednym piecu palił, był niegdy u Pijarów pauperem; ze szkół wyszedłszy długo i mozolnie dobijał się pierwszej swej plenipotencji, nareszcie doszedł i kapitalików i stosunków i zaokrąglonego brzucha. Rumiany, okrągły, z wielkim jasnym wąsem, który mu z dawnych czasów pozostał, z małemi oczkami, z ręką zarzuconą za kamizelkę porozpinaną, siedział w krześle wygodnem u stolika zarzuconego papierami: w progu stał pokornie ekonom skurczony i zbiedzony. Na widok wchodzącego niepoczesnego przybysza, który bez opowiedzenia się śmiał wtargnąć do kancelarji, zmarszczyły się jasne
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.