biło w nim nowe siły. Miarkując swą niecierpliwość jak mógł, przyjął w progu łagodnie i z krwią zimną napastników, którzy weszli z hukiem, krzykiem i widoczną chęcią postraszenia go. Pan Ciemierka, barczysty chłop, z ryżo-siwą czupryną sterczącą do góry, brudny i rozchlastany, z ogromnym kijem, zdawał się chcieć zarówno gębą i ręką, dochodzić swego długu. Dwaj towarzysze jego nierównie mniej pozorni, nadstawiali się tylko jak mogli. Ostap na pierwsze pytanie Ciemierki skłoniwszy się, odpowiedział:
— Kogoż mam honor witać?
— Jestem Ciemierką, Jan Ciemierka — i przychodzę tu po moje pieniądze — słyszy pan, uważa pan!
— Słyszę i uważam; ale pan rozpocząłeś z nami proces?
— A jużciż, i puszczę tego tam grafika z torbami — odparł machając kijem spekulant. — Nauczę go rozumu — słyszy pan!
— Za pozwoleniem — rzekł Ostap — o panu hrabi proszę przy mnie nie mówić tak lekko, bo ja go szanuję, i wiem że w głębi uczciwym jest, choć pozory mogą być przeciwko niemu.
— Pozory! mości panie!
— Mówmy o interesie, jak się o interesie mówić powinno, zimno, prosto. Proces rozpoczęty.
— I tak jak wygrany!
— Jeszcze nie — odpowiedział Ostap; — oblig pański był z siódmym procentem; siódmy procent zakazany prawem, do czegośmy się zobowiązali dopełnim, ale nim pan wygrasz, czasu upłynie dosyć, a nam tylko tego potrzeba — czas wszystko.
— To tak! — krzyknął Ciemierka ze złością — to tacyście to poczciwi ludzie!
— Tylko dowód, że swoje interesa znamy! — odrzekł Ostap; — zaprzeczać ani długu, ani procentów nie myślim. Jeśli pan się zgodnie ułożysz, ja zapłacę.
— Jakto zapłacisz? — ledwie uszom swoim wierząc spytał spekulant, a czemże zapłacisz? zkąd weźmiesz pieniędzy? — albo to ja nie znam waszego położenia?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.