teraz i oswojony ze swojem położeniem, odważniej stawił się przed nią; ona smutniejsza jeszcze była niż pierwej i więcej jeszcze zmieniona.
Mały Staś bawił się u kolan jej, spoglądając ukradkiem na przybyłego, który jak wprzód, stanął we drzwiach i zdawał się czekać, żeby rozmowę zaczęła sama hrabina.
— Siadaj-że pan proszę — odezwała się smutnie Michalina. — Ileż to wdzięczności winnam panu! Ja tu nic nie wiem, nie słyszę, siedzę spokojna (jeśli w położeniu mojem spokojną być można), a pan dźwigasz za mnie, za nas, cały ciężar tych nieszczęśliwych interesów naszych.
— Nie są one tak złe i zrozpaczone, jak pani myśli.
— Pan chcesz mnie tylko uspokoić.
— Nie, mówię prawdę, braknie nam tylko sto kilkadziesiąt tysięcy, spiesznie wpadając w rachunki — rzekł Ostap; — sumę tę mam dzisiaj, ale pomyśleć potrzeba jak ją później opłacić.
— Sto kilkadziesiąt tysięcy — powtórzyła hrabina; — i mogłabym powrócić do mojego ukochanego gniazda, mogłabym zostawić je Stasiowi!
— Nietylko tamten majątek, ale Skałę i wszystko.
— Pan mnie nadto pocieszasz, być że to może?
Spojrzała na niego. — Mów pan szczerze, otwarcie, ja się nie zlęknę — odezwała się z wymowniejszem od słów, wejrzeniem.
Ostap zadrżał, pohamował się i podał jej papier. Ona go wzięła ręką niepewną, ale nie spojrzawszy nań nawet, odłożyła go na bok.
— Ja tego nie zrozumiem — dodała po chwili — powiedz mi pan sam lepiej co mam uczynić: zrobię wszystko.
— To, czego będę zmuszony wymagać od pani, zda się jej może tak dziwnem, tak upokarzającem.
— Co to być może? — spytała Michalina trochę zatrwożona.
— Musimy szukać sposobów wydobycia się ze stanu ruiny w jakim dziś majątek hrabiego zostaje; musimy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.