Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

wytrwać, bo nie umie kochać. Ideał Michaliny, nagle w jej oczach spadł z tej wysokości, na której go zawiesiła, i kruchym stawał się zlepkiem. Im dłużej karmim w sobie jakie uczucie, przekonanie, pojęcie, tem ciężej się z niemi rozstać; i długo człowiek oczewistości, nawet się opiera, z prawdą walczy, fałszem żyć woli, niż wyrzec się tego co już część jego istoty stanowi. Jest to stary pewnik, który tylko przypomnieć chcieliśmy.
Tak właśnie było z Michaliną, która w obec zmiany jaką jedno jego słowo we wszystkich jej najdroższych robiło marzeniach, słabnąc i nie mając odwagi uwierzyć, puszczała się w najdziwniejsze domysły i przypuszczenia. Jednego tylko prawdziwego powodu ożenienia Ostapa, domyśleć się nie potrafiła. Przeczucie mówiło jej, że ożenić się nie mógł z miłości, bo głos jakiś wewnętrzny powtarzał jeszcze że ją kochał tylko; jakże, dla czego bez przywiązania, zimno, rozmyślnie, mógł się tak poświęcić, skrępować, zaprzedać? To przechodziło jej pojęcie; czuła tajemnicę i postanowiła ją rozgmatwać. Dziecię, mąż, dolegające nieszczęścia, wszystko naraz znikło z jej oczów. Ostap tylko, Ostap żonaty, Ostap mąż innej kobiety, stał przed nią jak niepojęta zagadka. Dla czego to czynił? kto była ta kobieta? jest-li to prawda? jest-li on szczęśliwy? Tysiące zapytań zadawała sobie, a żadnego nie umiała rozwiązać; za tym wyrazem wyrzeczonym tak zimno, tak obojętnie, tak nielitościwie, dla niej były tylko drażniące ciemności.
A w sercu! co za niepokój. Uśpiona namiętność przywykła żyć marzeniem, które się oparło latom rozłąki, czułym męża uściskom, nawet uśmiechom dziecięcia; teraz gorętszą boleścią, stała się gwałtowną, niepohamowaną, przeszła prawie w szał i obłąkanie.
To co ją miało uleczyć, powiększyło tylko cierpienie. Zapomniała o wszystkiem, wrzała swym bolem jedynym i odpychając Stasia, powtarzała nieustannie: więc on mnie nie kochał! i życie moje stracone!
Długie lata pożycia z Alfredem, w ciągu których