Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

czcią — tyś w nią nie wierzył, tyś nie dość pracował dla jej szczęścia. Dziś zostawiona sama sobie i w takiem położeniu! a ja na to patrzę!
Lecz nie obawiaj się o skarb swój; nigdy przyjaciel, czuję to, godniejszym nie był zaufania nademnie, choć nigdy może większej nie zrobił ofiary. Jam tu sługą, ja tu jestem Ostapem twoim poddanym; i nim tu przybyłem, między memi wspomnieniami a rzeczywistością postawiłem nową żelazną zaporę; skalałem się umyślnie — ożeniłem się. Ty nie wiesz, ty nigdy wiedzieć nie będziesz, com ja dla ciebie uczynił.“
Michalina nie czytała więcej, dwie tylko myśli w uszach jej i sercu tętniły: on się ożenił w istocie, on się ożenił umyślnie. Upuściła list, podniosła go, pobiegła ku spiącemu, rzuciła pod jego nogi i chyżo skryła się w drzewa starego ogrodu.
Uczucia jej któż potrafi odmalować? Nie ja.
W sercu człowieka, jak w świecie cielesnym, uczucia są barwami: kilka ich składa całą gamę światła, ale nieskończone są ich odcienia, kombinacje i przemiany. Wyrazy języka jak ołówek rysownika, ledwie potrafią zebrać tych uczuć główne kształty, wszystkie się szaro i ciemno malują pod niecierpliwą ręką, która żywego życia odtwarza tylko suche formy.
Ranek był już gorętszy i słońce podniosło się wysoko, gdy Ostap się przebudził, więcej snem znużony, niż wypoczęty, i zobaczył list u nóg swoich, pochwycił go i szybkim krokiem pospieszał ku dworkowi w którym mieszkał.
Niezwyczajna wrzawa słyszeć się dająca zdaleka na wsi, obudziła jego uwagę: czuł jakiś dziwny wypadek, którego jeszcze zrozumieć nie mógł. Widać było do koła ludzi gromadnie zbierających się w ulicy i tłumami bieżących ku dworowi, dziedziniec już prawie ich był pełen; a krzyki i wrzaski dzikie dochodziły coraz wyraźniej uszów Ostapa.
Skierował się szybkim krokiem ku miejscu, gdzie wszystek lud zdawał się gromadzić. Cała wieś była już tutaj z oznakami rozognienia, pałająca jakiemś