Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

kto ją sam sobie wymierza, ten już winien, bo nie wierzy w sprawiedliwość prawa. Jest nad wami opieka; wyście ludzie; dzikie tylko zwierzęta mszczą się, bo nie wiedzą co porządek, prawo i sprawiedliwość. Kto może być sam sędzią w swojej sprawie? Jeśli Jakim zajdzie z Pawłem w spór o łąkę, czy o ogród, czy o szkodę, albo się sami sądzić będziecie? Nie — prosicie sąsiadów, starszyznę. A tu w ważniejszej daleko sprawie myślicie siłą robić sobie sprawiedliwość — a godziż się to tak?
— Albo to, my nie chodzili na skargę, albo to, nie udawali się do sądu. A cóż, u sądu zawsze chłop będzie winien, wybiją go i odpędzą.
— Nieprawda, moi bracia, nieprawda; nikt wam nie broni szukać sprawiedliwości wyżej i wyżej, dopóki jej nie znajdziecie, a znaleźć musicie. Ale wam często w głowie próżniactwo, a narada próżniaków w karczmie, licha warta; wódka nic nigdy dobrego nie poradzi. Dziś wam trochę lżej i lepiej; chcielibyście nic nie robić — to być nie może; człowiek tyle tylko wart ile pracuje. I zamiast pracować rzuciliście się do gwałtu, zostaliście zbójcami; myślicie przewodzić, i krzywdę jeśli była, płacić krzywdą! Źle, bardzo źle. Lepiej być krzywdzonym niż zbójcą i gwałtownikiem. Wiecie do czego mogło was doprowadzić wasze szaleństwo? oto do przelania krwi ludzkiej, krwi braterskiej.
— Albo to oni nam bracia?
— Alboż nie?
— A to — lachy!
— A lachy i rusini, alboż to nie bracia? — spytał Ostap — język prawie jeden, wiara chrześcjańska, i nie oni winni że ich pan Bóg uczynił bogatszemi od was i w lepszym stanie postawił. Pracujcie i wy, uczcie się, a dziś nikomu nie zaparte drogi; możecie i wy jeśli wam ten stan nie miły, wynijść z niego i dopracować się innego. Alboż to ojcowie tych panów, nie wyszli także z pracowitych ludzi? Zresztą, któż to jeśli nie Chrystus pan powiedział, że wszyscy ludzie są braćmi?