— Słuchaj — rzekł Herman — jeśli masz cokolwiek sumienia, powiedz prawdę: nie kłamiesz? nie uwodzisz mnie? dam ci co zechcesz!
— Co zechcę! notuję! podchwycił Mąkiewicz. Słowo! verbum! co zechcesz!
— Tak jest, dam ci co tylko dać mogę — poprawił się hrabia — powiedz szczerze, nie uwódź mnie, plotłeś mi baje?
— Tak mi Boże dopomóż! prawda szczera! jasna! Usta moje nigdy się nie zmazały...
— Panna Moroszówna nie miała w tém udziału?
— To jest, o ile ja, z blizka na te rzeczy zapatrujący się, wiedzieć mogę, chyba nie więcéj nad to, że chłopca żałowała, pieściła, bałamuciła. Głowę mu jego mniemaném nieszczęściem nabili, nie pojmując spartańskich planów JW. ojca.
— Ale wiedziała o tém może?
— Tego nie wiem, a czego nie wiem, nie powiem, bo usta Jana Piotra Mąkiewicza nie zmazały się nigdy.
Hrabia głęboko się zamyślił. Mąkiewicz znowu zajrzał do karafki.
— Gdy słowo JWPana jest, jak nie wątpię, rzeczą świętą i nienaruszoną, a rzekłeś pan, że dasz mi co zechcę, lub inaczéj co możesz, gdyż obie wersye choć nierównéj wagi stały tu na jednéj szali, — śmiem się odwołać do własnych słów skaleczonego serca ojcowskiego, w które wlałem trochę balsamu...
Tu sięgnął jeszcze do butelki, ale groźne wejrzenie go powstrzymało.
— Nie miałem intencyi pić, chciałem tylko zatknąć karafkę... Wietrzeje... obawiałem się, aby ta woń nie szkodziła JWPanu... A wracając do słowa, które mam, gdy powiem, że JW. hrabia, dziedzic Horycy, Siennego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.
94
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.