wał i jak ją ludzie groblami i pływakami popsuli, dzieli od siebie różne wielce dwie prowincyi połowy.
Od Polesia jeszcze bory i piaski; na drugiéj stronie żyzne łany wołyńskie, i wzgórza zielone, i dębowe gaje, a w pośrodku ów Łuck, wielka ruina, zbiegowisko murów pokruszonych, jakby jaki kataklizm straszny, jaka burza niszcząca przeszła po nad jego zgruchotanemi szczytami.
Ślady dawnéj świetności otoczone nędzą i resztkami życia; na dawnych cmentarzyskach liche karczmy drewniane; w murach świątyń składy i magazyny; na ulicach drewniane bruki, a wzdłuż ulic domowstwa, na których ścianach bryzgi błota rysują hieroglify brudu i zaniedbania.
Ztąd nieopodal już było do celu podróży Hermana, który, jak się już nawet Paweł domyślał, po długiém niewidzeniu jechał do dawno zapomnianego brata.
Stosunki ich nie były zerwane, ale uległy dziwnemu zobojętnieniu i chłodowi. Hrabia Rajmund w dziale wziąwszy daleko na oko piękniejszy majątek wołyński, obciążony również długami, zamieszkał w nim tak daleko od brata, że trudno im było ściślejsze zachować stosunki.
Młodość też wcale ich do miłości wzajemnéj nie uspasabiała: charaktery tak były różne, że się nigdy zrozumieć nie mogli, a przy każdém spotkaniu walczyć z sobą musieli.
Znamy już z nich jednego: trudniéj może będzie dać poznać drugiego brata, którego charakter nie tak wydatny, daleko z większéj ilości składający się pierwiastków, nawet dla bliższych był często zagadką.
Herman nigdy nie kłamał: mówił co myślał, aż do
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
98
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.