gę jakoś przyjść do majątku, chociaż gdybym choć jedną z mych myśli przywiódł do skutku, jestem pewien milionów... Mam jeden tartak...
— A prawda! przerwał Herman: to ty chorujesz na mechanikę.
Zaczerwienił się Rajmund urażony tém słowem; a widząc uśmiech na ustach brata, stał się zimniejszy i sztywniejszy jeszcze.
— Tak pospolicie wyrażają się ludzie, dla których wszystko to, czego nie rozumieją, jest chorobą, dziwactwem i szałem. Być zapoznanym jest dolą wszystkich pracowników na świecie; alem się tego nie spodziewał od ciebie usłyszeć.
— I jabym ci też tego nie powiedział, gdybyś choć nowe grabie lub młynek do kawy przez lat tyle wynalazł; ale podobno nic! No, to już wyznaj, na chorobę zakrawa taka nieszczęśliwa passya.
Od kogo innego nie zniósłby pewnie tak chłodno objawionéj otwarcie niewiary, témbardziéj, że w domu przywykły był do pobłażania, potakiwania żony, córki i domowników, do milczenia sług i przyjaciół; ale znając brata, wstrzymał się z mającym wybuchnąć gniewem i ruszył tylko ramionami.
— To nic nie dowodzi, rzekł. Znamy wielkich wynalazców i dobroczyńców ludzkości, którzy po lat kilkadziesiąt pracowali nad wykonaniem swéj myśli. Żartuj sobie zdrów: ja mam przekonanie, że praca moja bezowocna nie będzie. Dotąd wprawdzie jakaś fatalność ciążyła nad nią, bo mi zawsze coś przeszkodziło w chwili, gdy myśl moja najbliżéj była trafienia na to jedno nic, co ma być duszą wynalazku... ale cierpliwość i wytrwałość przemogą.
Herman ruszył ramionami.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.
120
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.