możliwa, że nawet konieczna, gdy przez wieki myśl do niéj kołacze nieustannie, niestrwożona ani szyderstwy, ani zawodami. Ja jestem pewien, że trafiłem na dobrą drogę; o jedno tylko chodzi: o zniesienie tarcia. To tarcie wszystko psuje, siłę pożera i unieważnia, a jest rzeczą niezrozumiałą, więcéj powiem, nielogiczną. Bo gdzież się ta siła podziewa, która przepada przez tarcie? musi gdzieś iść? Gdyby ją więc pochwycić tylko, zwrócić do źródła, ot i cała tajemnica, któréj ja dojść muszę. Często cała kwestya zależy na tém, aby ją jasno postawić.
Herman ruszył ramionami, Marya spuściła oczy, Lola szukała czegoś na krosienkach.
— Pan brat rozumiesz cokolwiek mechaniki? spytał Rajmund.
— Tak mało, że jak nic.
— Szkoda, pokazałbym wpanu niektóre ciekawe moje wynalazki i pomysły. Wzory posyłałem nawet do paryzkiśj Akademii Nauk, ale to gromada zazdrośników, nigdy mi nawet nie odpowiedzieli, choć posądzam, że tam jedną myśl mi ukradli. Zawsze taż sama historya: sic vos non vobis... — Westchnął.
Wtém kamerdyner w białych choć dziurawych rękawiczkach, z serwetą nieco podartą na ręku, wszedł oznajmić, że dano do stołu. A że nakryto w sali jadalnéj czyli portretowéj na dole, musiano zejść do niéj przez dosyć niewygodne korytarze.
Sala ta opuszczona jak inne, z podłogą nakształt posadzki Św. Marka powychylaną i nierówną, z porysowanemi ścianami, dość była, szczerze powiedziawszy, brudna, choć wielce pompatyczna.
Ściany zajmowały portrety przodków, zawieszone krzywo i nieforemnie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.
130
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.