Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

144
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

pewne po Europie, dając koncerta, zbierając laury, kleiłeś w pugilaresie drukowane pochwały dziennikarzy, opłacane śniadaniami, pro aeterna rei memoria! Winszuję!
Otto aż się porwał.
— Hrabio! dajże mi pokój! Wziąłeś mnie, widzę, sądząc z czupryny, za długowłosego kuglarza, który nie na to jest muzykiem, aby siebie poił melodyą, ale żeby nią drugich durzył. Nie cierpię popisów, nienawidzę szarlatanów, nie lubię fanfaronady w niczém. Muzykę jak kochankę mam dla siebie: nie wożę się z nią wcale po świecie.
— Przepraszam cię, alem myślał...
— Wiem, mogłeś myśleć, że i ja chciałem z niéj kręcić ów bicz z piasku, który się innym tak dobrze udaje. Ale tamci nie są muzycy: są spekulatorowie, którzy tak samoby jeździli po świecie z olejkami, z pomadą, menażeryą lub kosmoramą. Talent u nich być może, ale pojęcia, poszanowania sztuki nie ma; bo prawdziwy artysta woli mrzeć z głodu, niż świętością frymarczyć.
— Masz słuszność, ale wszyscy oni...
— Nie wszyscy! przerwał Otto. Są tacy, którzy wolą na życie zarabiać nauką, po cichu, którzy w ostateczności chyba, z rumieńcem na czole, słyszeć się dają, gdy ich głód lub natręctwo zmusi do tego; są tacy, co czcząc muzykę, kochając ją, kryją się z nią jak ze skarbem... i to są tylko prawdziwi artyści! Jeżeli przepełni ich uczucie, które wylać potrzebują, nie patrzą jak i przed kim, byle sympatyczne ucho i duszę znaleźli, nie targują się o cenę biletów. Grają tak drzewom i lasom i prostemu chłopkowi, jakby ich królowie słuchali. To są artyści tylko; a ci, o których myś-