Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

151
JASEŁKA.

— U mnie co musi to może, kochana bratowo — rzekł Herman.
— I nie zechcesz nic widzieć? nie jesteś ciekawy? — przebąknął brat żywo. Chciałbym ci przecię coś z moich robot pokazać, pochwalić się...
— Ja się na tém nie poznam — uśmiechając się prawie pogardliwie rzekł Herman.
— Choć w istocie wątpię, byś się na nich poznał bo tu do pewnego stopnia trzeba być oswojonym z rzeczą, aby ją ocenić — kończył hrabia — ale... A gdybyśmy wszyscy na chwilę poszli do laboratoryum? — zaproponował nagle.
Hrabina zmieszała się nieco, rumieniec twarz jéj okrył; Lola pobiegła niby kwiatki oglądać; Herman wstał z rezygnacyą.
— Chodźmy — rzekł.
— Zawsze przynajmniéj o pracy całego mojego życia mieć będziesz pojęcie — żywo dorzucił Rajmund, idąc przodem z niecierpliwością źle ukrywaną.
Ludzie zaczęli się uśmiechać otwierając drzwi, a gospodarz poprzedzając żonę i brata, śpieszył do téj części pałacu, która zawierała jego pracownię.
Głównie poświęcona jéj była wielka sala na dole, ale przylegle pokoje pozastawiane były także mnóztwem pyłem okrytych, niedonoszonych wynalazków które czekały, jak mówił autor, chwili, coby ideę twórczą, uzupełniającą je, przyniosła.
To Kafarnaum przestraszało na pierwszy rzut oka; trudno się było przecisnąć wśród kół, drągów i najdzikszych jakichś apparatów, przypominających narzędzia tortur. Hrabina rumieniła się jak dziecię, udając wesołą; Lola szczebiotała z trochą przymusu; Her-