Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

153
JASEŁKA.

kruczków, Malczak zestarzał na posługach hrabiego dostawszy prawie równego mu obłąkania. Rajmund miał go za jedno ze swych dzieł, i w istocie głowę mu przewrócił. Malczak wierzył w hrabiego, on w Malczaka, kochali się, kłócili, a pan ostatecznie nabył przekonania, że to jest geniusz ukryty; sługa, że hrabia niepospolitym jest wynalazcą, lubo z oczu jego czasem jeszcze szyderstwo patrzało. Obaj bez siebie żyć nie mogli. Malczaka na dworze nie cierpiano, ale hrabia nietylko go osłaniał i bronił, lecz dopuszczając do ucha, uczynił wszechmocnym pośrednikiem.
Malczak mimo zdrobniałego nazwiska, które nosił, wcale już nie był młody: posiwiał, zesechł nad robotą, skurczył się, twarz miał pergaminową, żółtą, usta od natury skrzywione w skutek jakiegoś wrzodu, który mu twarz, gdy był dzieckiem, skaleczył. Skutkiem tego wykrzywienia, z jednéj strony widziany, zawsze miał minę szyderską, z drugiéj spokojną i nieznaczącą; nigdy dojść nie było można, czy śmiał się, czy płakał.
Łysina jego wyżółkła, plamista, resztą tylko włosów siwiejących była otoczona.
Rajmund wskazał go bratu po cichu, trącając go łokciem i szepcząc na ucho:
— Byłby geniusz, powiadam ci, gdyby wychowanie go rozwinęło: zadziwiające ma pomysły! zadziwiające! osobliwsze!
Herman skłonił głowę.
— Wynalazł — dodał — kołowrotek, którego tylko przez upór nie chcą ludzie używać; ale to jest arcydzieło! Jabym sam się nim chlubił! Mała rzecz, ale nic piękniejszego! Pokaż-no swój kołowrotek, Malczak!
Malczak powstał powoli, obojętnie, i opiąwszy znów