Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

158
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Hrabia spojrzawszy nań uważnie, zaczął milczący złowrogo głową kiwać.
— Już mi wpan — rzekł — nic nie mów o gospodarstwie, bo o niém wiedzieć nie możesz...
— Ale dla czegoż? — oburzył się regentowicz.
— Boś nigdzie nie był.
— Do dnia expresse, jw. panie, do dnia byłem. Ale przyznaję się, bo kłamać nie lubię, że potém zmieniłem odzienie.
— Siedziałeś u panny Petronelli.
Lacyna wąsa pokręcił.
— Więc powiedz mi, coby to było, gdybym ja na pół roku z domu wyjechał? Tybyś do dziewiątéj spał, ludzieby sobie kradli, a dom przewróciliby do góry nogami. Mniejsza już o to co ukradną, ale niedozór prowadzi do grzechu, do zepsucia, i kradzież i wszystko to na twojém, nie na ich sumieniu.
— Ależ się nic nie stało!
— Cóż ty mi mówisz! Gniada klacz zdechła.
— A juściż, coś kiedyś zdechnąć musi.
— No tak, lecz nie gniada, sześciolatka, kiedy jéj krwi w porę upuszczą; ale jegomość gdzieś się wałęsał, i po konowała w porę nie posłali.
Hrabia popatrzał na Lacynę, który ramionami ruszał.
— Panie Lacyno, to nic; ale amory ci z głowy nie wychodzą, i z tego wszystko złe. Chcesz się żenić? daléj co? Będziesz kawałka chleba potrzebował, a tak pracując nie zarobisz.
— Ale bo, co to panu w głowie!
— Nie mów, bo będziesz musiał kłamać, a ja niczém tak się nie brzydzę jak fałszem.