Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

169
JASEŁKA.

Hrabia był mocno zniecierpliwiony, bystro spojrzał na obu, ale się wstrzymał z wybuchem gniewu.
— Ja czasu na próżne słowa nie mam, rzekł. Mów wpan co masz gadać, potém jeść i pić dać każę.
— Potém? a no! niech będzie i potém. Ciągnę więc moją relacyę daléj. Gdyś jw. hrabia raczył powierzyć mi tajemnicę serca swojego, tak byłem nią przejęty, że długi czas i spać i jeść nie mogłem (westchnął, kładnąc rękę na piersiach). Skutkiem medytacyi: co tu począć, aby się dowiedzieć prawdy? w nocy przychodzi mi na myśl Hilary Drychliński, który z Tatarami zna się dobrze i mógłby coś wiedzieć...
Herman zżymał się, ale słuchał, bo nic sposobu opowiadania Mąkiewicza, który z każdéj rzeczy dramat robić musiał, powściągnąć nie było w stanie.
— Ale najprzód potrzeba jw. hrabiemu wiedzieć, kto jest pan Hilary Drychliński. Mijając to, że niesprawiedliwie w komput jednodworców zapisany został, pan Hilary, mój przyjaciel, czego się przed całym światem nie zaprę, jadł chleb z różnych pieców.
— To już ja lepiéj opowiem — przerwał Drychliński hamując przyjaciela, i zająkując się trochę. — Co to długo gadać? at! zwyczajnie biedne człeczysko, co sobie chleba szuka i znaleźć nie może. Jwpan wie, jak komu nie idzie, to nie idzie; tak i ze mną. Byłem już licho nie wie co: trochę księdzem, trochę organistą, doboszem w wojsku, krawcem, gospodarzem, kupcem, nawet teraz niedawno po sól do Krymu jeździłem. Ale mnie już to życie rozmaite dojadło, myślę znowu co innego począć, i spróbuję guwernerki.
— Widzi jw. hrabia — przerwał korzystając z chwili oddechu Mąkiewicz — że się plącze. Proszę mi pozwolić, ja gładziéj tę rzecz wyłuszczę. Mój przyjaciel, godny