mimo sił jego wewnętrznych, niezmiernie wielki wpływ nań wywiera. Są takie robaczki, co żyjąc liśćmi zielonemi stają się zielone, rosnąc na różowych kwiatkach, czerwonego nabierają koloru: trochę to tak i z ludźmi, mimo ich samoistności. Potrzeba wiedzieć o wpływie, który nas może zepsuć i przekształcić, aby mu się oprzeć; trzeba, by on był całkiem przeciwny naturze naszéj, aby opór wyrodził: inaczéj powoli mu się ulega.
Przy kochających się rodzicach, Natalka wyrosła z taką czułością w sercu, gotową świat cały pokochać, że spojrzawszy tylko na nią, człek stawał się lepszym i wierzył we wszystko dobre.
Piękna jak aniołek, z blond włosami, z oczyma niebieskiemi, z rumianą twarzyczką, nie była ona dzieweczką rozdziwaczoną chorobliwą czułością, ale wesołą istotą, która tylko dobre widzi, dobre czuje i w dobre wierzy, a goryczy i zawodów nie kosztowała. Wesele uśmiechało się z jéj oczu, promieniało na jéj czole. Jeżeli czasem od świata walki i nędzy echo dalekie obiło się o jéj uszy, trzeba ją było widzieć zdumioną, niedowierzającą, niemogącą pojąć, co ten akkord dysharmonijny oznaczał.
Wychowanie Natalki było staranne, a umysłowi jéj dodawać się zdawało wewnętrzne usposobienie sił nowych. Czyściéj, daléj, lepiéj widziała od drugich, szczególniéj dobre strony, jasne życia oblicza. Dziecię pieszczone, w cichym kątku zamknięte, miało pojęcie o świecie tylko z tego zielonego listka, którym się karmiło.
Już dorastającą Natalkę poznał Otto Marzycki, a dwie te dusze krewne od razu poczuły się dla siebie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.
182
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.