Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

200
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ptak szeroko rozwinąć skrzydła, lecieć gdzie go oczy poniosą. To dobre dla zimnych ludzi, którzy są zawsze panami siebie.
To rzekłszy odrzucił nóty wzgardliwie, i począł jakąś swoją kompozycyę, któréj nie wiadomo, nielogiczność czy dziwactwo bardziéj podziwiać było potrzeba. Martynko musiał znów uciekać do przedpokoju, aby się w głos nie rozśmiać.
W istocie nietylko muzyka, ale muzyk wyglądał pociesznie, z włosem zarzuconym na tył, z zawiniętemi rękawami, z miną niby natchnioną, któréj nadawał wyraz dziko namiętny lub tęsknie rozmarzony.
Otto z założonemi na piersi rękami smutnie patrzał nań z wyrazem politowania. Maks chciał koniecznie rozbudzić w nim entuzyazm, ale słowa z niego dobyć nie mógł, ani najmniejszéj oznaki współczucia.
Nareszcie gdy z podziwem Janka długo się ucierał z wiolonczellą, chcąc za poprzednie fiasko zapłacić, a Ottona poruszyć nie mógł, — odrzucił instrument i padł w postaci bohatera po bitwie, na kanapę, rozkazując Jankowi przynieść sobie szklankę wody.
Otto widocznie pomieszany, milczał. Maks poczuł wreszcie, że tu komedya żadna nie pójdzie, ale nie wychodząc ze swéj roli, napił się wody, odrzucił włosy, i ze spuszczoną głową, jakby pod brzemieniem myśli i uczuć, wyszedł do ogrodu, mówiąc po cichu:
— „By duszę nastroić do natury śpiewu!“
— A co? jak gra? zawołał Janek, gdy tamten wyszedł — jak on gra?
Otto i Martynko spojrzeli sobie w oczy. Blady chłopak nie mógł już dłużéj wytrzymać, bo miał tę wadę, że był śmieszek, i nagle parsknął. Potém za-